Zbigniew Stawrowski “O wspólnocie, zdradzie i pojednaniu”

Artykuł został opublikowany w: Zbigniew Stawrowski, "Solidarność znaczy więź AD 2020", Kraków 2020
STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / ZBIGNIEW STAWROWSKI “O WSPÓLNOCIE, ZDRADZIE I POJEDNANIU”

Zbigniew Stawrowski “O wspólnocie, zdradzie i pojednaniu”

Artykuł został opublikowany w: Zbigniew Stawrowski, "Solidarność znaczy więź AD 2020", Kraków 2020



Pytanie o sens międzyludzkiej wspólnoty nabiera szczególnego charakteru w czasach opresji. W latach panowania komunistycznego reżimu ratowanie podstaw wspólnoty oraz zidentyfikowanie i określenie charakteru grożących jej niebezpieczeństw stanowiła dla najbardziej świadomych Polaków sprawę zasadniczą. Nie należy się dziwić, że najważniejsze próby intelektualnego poradzenia sobie z narzuconym systemem totalitarnym płynęły z wnętrza Kościoła Katolickiego, to on bowiem, i to od stuleci, stanowił duchową i etyczną ostoję narodu.

Józef Tischner (1931-2000) to jeden z najwybitniejszych myślicieli drugiej połowy XX wieku, którzy podjęli się tego dzieła. Był on do swojego zadania znakomicie przygotowany. Wychowany w głęboko religijnej rodzinie wiejskich nauczycieli, zafascynowany w młodości odwagą swoich starszych kolegów, którzy walczyli w ruchu oporu najpierw z niemieckim okupantem a po wojnie z organami komunistycznej władzy, szybko uświadomił sobie, że prawdziwa konfrontacja z totalitarnym systemem rozegra się na terenie walki o dusze i umysły. To określiło jego wybór drogi życiowej jako duszpasterza i księdza – młody Tischner wierzył i miał nadzieję, że „Kościół to jedyne miejsce, gdzie ludzie się nie zdradzają”[1]. Podstawowy wybór drogi wierności Bogu i ludziom, został wkrótce uzupełniony i wzbogacony innym jeszcze powołaniem – powołaniem filozofa. Tischner miał to szczęście, że mimo panowania marksistowskiej ideologii na uniwersytetach, udało mu się zdobyć filozoficzne wykształcenie na najwyższym poziomie. Zawdzięczał to znakomitym profesorom, których spotkał na swej drodze (K. Wojtyła, K. Kłósak, I. Dąmbska) przede wszystkim jednak wieloletniej współpracy z Romanem Ingardenem, który wprowadził go w tajniki szkoły fenomenologicznej Edmunda Husserla. W latach siedemdziesiątych Tischner, spierając się z tomizmem, z myślą Heideggera, Schellera, Levinasa wypracował zręby własnej koncepcji, którą nazwie później filozofią ludzkiego dramatu. W tym czasie przeprowadził również dogłębną krytykę marksizmu[2], co przygotowało go znakomicie do nadchodzących wyzwań. Wyzwania te przypadły na trzy istotnie różniące się okresy: lata 1980-1981, lata 80-te oraz te po przełomie 1989 roku.

1) W okresie powstania ruchu Solidarności Józef Tischner był właściwie jedynym, który na bieżąco podjął się filozoficznej refleksji nad ówczesnymi wydarzeniami. W swojej książce Etyka solidarności[3], na określenie istoty wspólnoty, która wówczas upomniała się o swoje prawa, przywołał słowa św. Pawła z listu do Galatów (6,2) „Jeden drugiego ciężary noście”, które miesiąc później w kontekście ruchu solidarności powtórzy Jan Paweł II w encyklice Dives in misericordia.

Tischner opisując doświadczenie solidarności wskazał kilka jej istotnych momentów. Solidarność wyrasta na podłożu fundamentalnego poczucia wspólnoty między osobami, posiada zatem głęboki wymiar etyczny. Jest zrozumiała tylko w perspektywie dobra, które rodzi się w wolności i z wolności. Solidarności nie trzeba i nie można narzucać nikomu. Budzi się ona spontanicznie, bo jest wyrazem dobrej woli człowieka. Solidarność to „spontanicznie powstała wspólnota ludzi dobrej woli”[4] – „najgłębsza solidarność jest solidarnością sumień”[5]. Wspólnota solidarnych ludzi pojawia się jako odpowiedź na wezwanie, które płynie od człowieka skrzywdzonego. Człowiek wiąże się z drugim człowiekiem, by pomóc temu, kto potrzebuje opieki. „Ja jestem z tobą, ty jesteś ze mną, jesteśmy razem – dla niego. My – dla niego. My, ale nie po to, by patrzeć na siebie, lecz – dla niego. (…) Wspólnota solidarności różni się od wielu innych wspólnot tym, że w niej pierwsze jest „dla niego”, a „my” przychodzi potem. Najpierw jest ranny i jego krzyk. Potem odzywa się sumienie, które potrafi słyszeć i rozumieć ten krzyk. Dopiero stąd rośnie wspólnota”[6].

Solidarność jako wspólnota sumień jest budowaniem i tworzeniem a nie walką czy niszczeniem. Nie potrzebuje ona wroga, zwraca się do wszystkich i działa dla wszystkich, a nie przeciwko komukolwiek. Wspólnota solidarnych ludzi jest jak las, który „zwalcza przeciwników w ten sposób, że rośnie, a więc tym bardziej staje się lasem. Solidarność sumień zwalcza przeciwników stając się tym bardziej sumieniem i tym bardziej solidarnością. Wszystko inne jest drugorzędne”[7].

Choć solidarność jest zaproszeniem skierowanym do każdego, posiada jednak pewne nieprzekraczalne granice. „Nie można być solidarnym z ludźmi bez sumienia (…) być solidarnym z człowiekiem to zawsze móc liczyć na człowieka, a liczyć na człowieka, to wierzyć, że jest w nim coś stałego, co nie zawodzi. Sumienie jest w człowieku tym, co stałe i co nie sprawia zawodu. Do tego trzeba jednak jednego: trzeba chcieć mieć sumienie. Sumienia mają bowiem przede wszystkim ci, którzy chcą je mieć”[8]. Wprawdzie człowiek ma moc zniszczenia w sobie tego, co stanowi o jego człowieczeństwie, ale sumienie można zawsze odbudować, byle tego chcieć. „Solidarność jest dziełem nie tylko tych, którzy zawsze mieli sumienia, ale również tych, którzy je w sobie odbudowali”[9].

Czym innym jest odmowa przystąpienia do wspólnoty solidarnych ludzi sumienia, czym innym zaś zdrada. Zdrada zakłada uprzednią wspólnotę, oznacza zerwanie więzów wierności, porzucenie wspólnoty oraz zobowiązań, które wcześniej się wybrało i przyjęło. Zdrada jest przede wszystkim uderzeniem w zaufanie i nadzieję, które inni pokładali wcześniej w zdradzającym człowieku. Ma ona dwa oblicza. Może być zerwaniem więzi przez nieoczekiwaną odmowę współpracy – tak jak w przypadku Piotra, który mówi: „nie znam tego człowieka”. Może mieć także – to przypadek Judasza – formę otwartego donosu, wydania bliskiej osoby w ręce tych, którzy chcą ją skrzywdzić. Zdrada pojawia się zawsze w jakimś mroku, gdy zacierają się kontury rzeczy istotnych, i jednocześnie pogłębia ten mrok. Natomiast „wierność powstaje i rośnie tam, gdzie panuje jasność. W ciemności wszystko staje się podejrzane. Człowiek musi wiedzieć, z kim ma do czynienia i o jakie sprawy chodzi. Musi być gotowy pokazać siebie w całej prawdzie. Im bardziej tęskni człowiek za wiernością, tym mocniej musi powtarzać: więcej światła!”[10]

Jak widać, rozważania Tischnera, pozostając na poziomie refleksji etycznej, unikały bezpośredniej krytyki i konfrontacji z komunistyczną władzą. Wskazywały raczej na możliwość przekraczania podziałów, były propozycją do wszystkich ludzi dobrej woli, by – niezależnie od różnic – wspólnie podjęli odpowiedzialność za losy kraju. Opisywana przez niego wspólnota solidarności nie uważała nikogo za wroga, była otwarta na każdego, kto pragnął w niej uczestniczyć. Każdy, kto chciał mieć sumienie, niezależnie skąd przychodził, mógł stać się jej członkiem[11]. Opisywane przez Tischnera doświadczenie solidarności z lat 1980-1981 było świadectwem obecności niezwykłej przestrzeni, „czasu świętego”, powszechnego odpuszczenia win i wyższości miłosierdzia nad sprawiedliwością. Dawne występki ludzi uwikłanych w komunistyczny system, ich grzechy, nadużycia i słabości, choć z pewnością nie zbrodnie, nie miały już znaczenia w gronie tych, którzy postanowili żyć naprawdę jak ludzie sumienia.

  1. Czas tej niezwykłej wspólnoty solidarności zakończył się wraz z wprowadzeniem stanu wojennego. Przemoc skierowana przeciw społeczeństwu wzbudziła wśród Polaków postawy lęku, wzajemnej nieufności i wrogości. Doznane krzywdy rodziły pokusę zemsty. W tych mrocznych czasach Tischner starał się przede wszystkim pokazywać horyzont nadziei, przypominając rzeczy podstawowe. Oto dwa charakterystyczne przykłady: W kazaniu wygłoszonym w styczniu 1982 r. mówił: „W jednej z kopalń na Śląsku – jak wiemy – zginęli ludzie. Górnicy pochwycili tych, którzy brali udział tej smutnej akcji. Zanosiło się na samosąd. Wtedy ktoś powiedział: «Byliśmy dziś rano u komunii świętej. Trzeba ich puścić wolno» I puszczono ich wolno… Kartezjusz kiedyś powiedział: «Myślę, więc jestem» – i to jest granica iluzji. Teraz należałoby powiedzieć: «Przebaczam, więc jestem» – i to także jest granica iluzji. Odsłoniła się prawda konieczna. Skoro przebaczam jestem. Nie byłoby mnie dopiero wtedy, gdybym znienawidził i zabił”[12]. I w innym kazaniu: „Istnieją trzy główne sposoby ratowania ludzkości od barbarzyństwa. Najpierw można na siłę odpowiadać siłą. (…) Po wtóre: można naśladować miłosiernego Samarytanina – obwiązywać rany, grzebać zabitych. To wielkie i piękne dzieło. Ale pozostaje jeszcze sprawa zbójców. Co zrobić ze zbójcami, którzy czyhają po drogach? Ewangeliczna odpowiedź jest prosta: zbójcy, to także ludzie i trzeba im przemówić do sumienia. Z tych postaw – postawy rycerskiej, samarytańskiej i misjonarskiej – najważniejsza jest postawa misjonarska. (…) Nie jesteśmy rycerzami, ale nie jesteśmy też misjonarzami. Jesteśmy samarytanami. To dużo. Ale czy tylko o to chodzi?”[13].

W przytoczonych słowach Tischnera daje się odczytać wyraźny program działania, mający na celu budowanie wspólnoty na solidnych, ewangelicznych fundamentach. Po pierwsze, należy wyrzec się nienawiści w stosunku do swych krzywdzicieli – temu służy przebaczenie. Po wtóre, choć przeciwstawianie się sile siłą może być niekiedy usprawiedliwione, to w przypadku rażącej dysproporcji sił – jak to właśnie miało miejsce w stanie wojennym – takie działanie jest pozbawione sensu. Po trzecie, zawsze, nawet w najbardziej opresyjnym systemie, istnieje możliwość wzajemnej solidarności rozumianej jako postawa samarytańska – pomoc cierpiącym i skrzywdzonym. Po czwarte wreszcie, rodzi się najważniejsze pytanie: czy w tych, którzy nas zabijają i krzywdzą, nie powinniśmy także dostrzegać naszych braci? Czy nie jest tak, że to przede wszystkim oni właśnie, wymagają z naszej strony „postawy misjonarskiej”, takiej, która otworzy im oczy na ogrom dokonanego przez nich zła? Tę ostatnią postawę Tischner uzna za najważniejszą po przełomie roku 1989, gdy najważniejszą kwestią etyczną okaże się pytanie o moralną i prawną odpowiedzialność za komunizm i jego zbrodnie[14].

  1. Po upadku komunistycznego systemu pozostał problem jego dziedzictwa – nierozliczony rachunek krzywd i podstawowe pytanie, na jakim fundamencie etycznym mamy odbudować naszą wspólnotę. Porozumienie „Okrągłego stołu” zawarte między dotychczasową władzą a solidarnościową opozycją, rozpoczęło dynamikę wydarzeń, która doprowadziły do tego, że dawni funkcjonariusze aparatu zaczęli nagle uchodzić za ojców założycieli III Rzeczpospolitej. W imię pokoju społecznego i nowego demokratycznego porządku, osoby związane z ruchem Solidarności i uznawane powszechnie za moralne i intelektualne autorytety, broniły dawnych aparatczyków jako ludzi uczciwych i wiarygodnych. Zaś nieśmiałe próby stawiania pytań o ich dawną działalność ośmieszano publicznie jako „polowanie na czarownice”, jako małostkowe i zawistne podważanie świętych zasad ustroju demokratycznego. Nagle okazało się, że mamy wokół siebie samych ludzi dobrej woli, że nikt nikogo nie krzywdził, nikt nikogo nie zdradzał, że wreszcie zapanowało we wspólnocie Polaków ostateczne pojednanie. W ten sposób aksjologicznym fundamentem wolnej Polski stała się nie prawda i sprawiedliwość, lecz zasada przemilczania przeszłości oraz polityczny deal.

Rola, jaką Józef Tischner odegrał w tej debacie nad pokomunistycznym spadkiem, a tym samym w kształtowaniu etycznych i duchowych podstaw nowej wspólnoty Polaków, była znacząca, choć dwuznaczna. Z jednej strony Tischner, posługując się określeniem homo sovieticus[15], interesująco opisywał rozmaite patologie związane z dawnym ustrojem, które utrwalone w świadomości ludzi zostały przeniesione w nową rzeczywistość. Doceniając trafności tych opisów, zaskoczenie mogło budzić to, że z kategorii homo sovieticus Tischner zdecydowanie wyłączał samych komunistów, tak jakby istota sowietyzmu dotykała ofiary komunizmu, a nie pozostawiła śladu na bezpośrednich sprawcach tego systemu i jego zbrodni.

Było to zapewne związane z najważniejszym sporem, w którym Tischner wziął udział, dotyczącym dekomunizacji. Za kwestią polityczną krył się tu zasadniczy problem filozoficzny i religijny – problem warunków pojednania i wspólnoty oraz wzajemnych relacji sprawiedliwości i miłosierdzia. Debata, której apogeum miało swoje miejsce w 1992 roku, okazała się jednak dla Tischnera intelektualną a także ludzką porażką, ponieważ z w gruncie rzeczy zaprzeczył on wartościom, które wcześniej uważał za oczywiste. Zwalczając ideę dekomunizacji, zarzucał jej zwolennikom, że kierują się uczuciem pogardy i chęcią poniżenia przeciwnika[16], że nie rozumieją, na czym polega wyższość miłosierdzia nad sprawiedliwością[17], tak jakby ta ostatnia mogła w akcie pojednania nie być zupełnie brana pod uwagę. Sposób argumentacji Tischnera sprawiał wrażenie, jakby wybrał on postawę misjonarską wobec odpowiedzialnych za zło systemu, ale zatroskany o ich dobre samopoczucie, zapomniał o postawie samarytańskiej, że niczym kapłan i lewita z ewangelicznej przypowieści, nie chciał dostrzec osób skrzywdzonych, oczekujących od krzywdzicieli – w imię prawdy i sprawiedliwości – na jakąś formę zadośćuczynienia.  Wprawdzie pod koniec swego życia Tischner zweryfikował częściowo swoje ówczesne przekonania, to jednak szkody, w jakich dokonaniu współuczestniczył są niepowetowane i po dziś dzień ponosimy w Polsce skutki zbudowania przestrzeni publicznej lekceważącej elementarne wymagania moralne. Warto postawić więc pytanie, czy autentyczne pojednanie i odbudowa wspólnoty ludzi dobrej woli po upadku systemu komunistycznego w Polsce były w ogóle możliwe, a jeśli tak, to na jakiej zasadzie, skoro nawet ludzie najlepiej do tego przygotowani, tacy jak Józef Tischner, nie potrafili sobie z tą kwestią intelektualnie zupełnie poradzić.

 

Luty 2013

 

[1] Słowa te Tischner usłyszał od jednego ze swych kolegów w seminarium, dawnego żołnierza partyzanckiego oddziału Józefa Kurasia „Ognia”.

[2] W opublikowanej w roku 1979 w podziemnym wydawnictwie „Spotkania”  książce Polski kształt dialogu.

[3] J. Tischner, Etyka solidarności, Kraków 1981.

[4]  Tamże, s. 90.

[5] Tamże, s. 8.

[6] Tamże, s. 13-14

[7] Tamże, s. 88

[8] Tamże, s. 12

[9] Tamże

[10] Tamże, s. 95

[11] Wielu członków NSZZ „Solidarność” należało równocześnie do partii komunistycznej. Liczba członków PZPR spadła w tym czasie z ponad 3 milionów na początku 1980 roku do 2,2 milionów w roku 1982.

[12] J. Tischner, Kazanie w kościele św. Anny w Krakowie, 17 stycznia 1982 r. (maszynopis, Archiwum IMJT)

[13] J. Tischner, Kazanie w kościele św. Anny w Krakowie, 28 lutego 1982 r. (maszynopis, Archiwum IMJT)

[14] Warto zauważyć, że mniej więcej od 1986 roku, Tischner, przeczuwając zbliżający się koniec imperium, skupił się nad filozoficzną próbą zrozumienia systemu komunistycznego. Powstało wówczas w ciągu trzech lat kilkanaście znakomitych artykułów, w których Tischner analizuje antropologiczne, metafizyczne i religijne źródła totalitaryzmu, ukazując m.in., że komunizm był jego formą o wiele bardziej złośliwą i zniewalającą niż nazizm.

[15] J. Tischner, Etyka solidarności oraz Homo sovieticus, Wydawnictwo Znak, Kraków 2005.

[16] J. Tischner, Spowiedź rewolucjonisty, Wydawnictwo Znak Kraków 1993, s. 227.

[17] J. Tischner, Nieszczęsny dar wolności, Wydawnictwo Znak Kraków 1993, s. 156.



Informacja o Autorze:



prof. Zbigniew Stawrowski

(ur. 1958 w Szczecinie) W latach 1976-1982 studiował na Wydziale Ekonomiczno-Społecznym SGPiS, ukończone pracą magisterską pod kierunkiem doc. Romana Rudzińskiego pt. "Krytyka społeczeństwa postindustrialnego w pismach Herberta Marcusego". W roku 1980 współzałożyciel Niezależnego Zrzeszenia Studentów, członek Warszawskiej Komisji Koordynacyjnej oraz delegat na I Zjazd NZS w 1981 r. w Krakowie W latach 1982-87 studiował na Wydziale Filozoficznym Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, gdzie napisał pracę magisterską "Rewolucja jako przejaw woli panowania w Fenomenologii ducha Hegla", pod kierunkiem ks. prof. Józefa...


Inne artykuły tego Autora w kategorii: O Tischnerze


Inne artykuły tego Autora w kategorii: O Solidarności

Skip to content